Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

1.3.17

Piąta pora roku - Nora K. Jemisin

Nigdy nie zapominaj, czym jesteś.
Tablica Pierwsza, O Przetrwaniu, werset dziesiąty 

Czy zastanawialiście się kiedykolwiek jak to byłoby mieć magiczną moc? Zdolność, która jest dana tylko tobie i nikomu innemu. A może wyobrażaliście sobie, że macie jakąś nadprzyrodzoną umiejętność, którą posiada jakaś grupa ludzi na świecie? Najlepiej by było, gdyby dzięki temu stać się w jakimś stopniu wyróżnionym i posiadać z tego przywileje. Ale co jeśli panowalibyście nad Ziemią. Potrafili ją okiełznać, sprawić, że wiele wypadków, mnóstwo katastrof naturalnych nigdy nie miałoby miejsca, gdybyście mieli możliwość zapanowania nad trzęsieniami, wybuchami wulkanów, tsunami. To byłoby wspaniałe. Już wyobrażacie sobie ten cały otaczający was splendor, tych ludzi, składających wam hołd, te dzieci dające wam kwiaty i matki płaczące i dziękujące za uratowanie własnych pociech. Piękna wizja, prawda?
Taka słodka, pełna uśmiechu i łez szczęścia. Szkoda, że prawdopodobnie żadne z nas nie pomyślało, że ludzie po prostu by się nas bali, bogacze chcieliby wykorzystać nas do swoich gierek politycznych i kupić, a biedni zastanawialiby się, jak zginą, skoro jesteśmy już na usługach tych bogaczy. I pewnie teraz każdy uważa, że nie, on by się nie sprzedał, a jedynie ratował i robił dobro. Cóż, zastanówcie się nad tym.
Pójdźmy jednak o krok dalej. Co jeśli istnieliby ludzie właśnie tacy, panujący nad Ziemią, posiadający te wszystkie umiejętności, którzy nie byliby dobrzy, którzy dla zabawy niszczyliby miasta? Odpowiedź jest prosta, trzeba ich jak najszybciej ubezwłasnowolnić, nie pozwolić korzystać z mocy i ukarać. Jednakże, co jeśli nie potrafiliby panować nad swoja mocą i wywoływaliby katastrofy naturalne przypadkiem. Do czego posunęlibyśmy się jako ludzie? Co robilibyśmy tym dorosłym i dzieciom?
Jak byśmy się zachowali, gdybyśmy, dodatkowo, nie mieszkali w takim świecie jak nasz, ale w niestabilnym sejsmicznie i prześladowanym ciągłymi ruchami płyt tektonicznych, które wywołują katastrofy, po których bez śladu znikają średniej wielkości miasta, w których masowo giną ludzie, a ruchy sejsmiczne to największa potęga i unicestwienie, jakie można sobie wyobrazić?
Po co ten przydługi wstęp? Przecież jest możliwość po prostu przeczytać książkę, stwierdzić czy się podobała, czy nie i krótko uzasadnić. "Piąta pora roku" niestety, a może właśnie stety, taka nie jest. Ta konkretna lektura zmusza do przemyśleń. Każe zastanowić się co my zrobilibyśmy w obliczu takich katastrof i takich ludzi.
W książce mamy trzy główne bohaterki: grzeczną i ułożoną Essun, sarkastyczną i narwaną Sjenit oraz zastraszoną i szukającą miłości rodzica Damayę. trzy bohaterki, które opowiadają jedną historię - jak być górotworem. Świat w którym żyją, Bezruch, jest wrogo nastawiony do ich podobnych. Istnieje jednak dla nich szansa, muszą się dostać do Fulcrum, szkoły dla górotworów. W obowiązku każdego obywatela leży, aby powiadomić władze o takiej postaci, a wtedy przyjedzie po niego stróż i zabierze go do szkoły. Nieruchomi, czyli ludzie nie posiadający daru panicznie boją się górotworów i je zabijają. Ze strachu. Ich podróż przebiega więc w strachu i przekonaniu, że stróż może z nimi zrobić wszystko, jeśli będzie potrzeba nawet zabić. Jeśli myślicie, że dostanie się do szkoły jest końcem ich problemów, to możecie się przeliczyć. Tam rozpoczyna się ich nauka. Nie jak być dobrym górotworem, ale jak być dobrym narzędziem. Takie zachowanie świata względem nich powoduje, że większość się załamuje i robi wszystko to, czego wymagają od nich stróże oraz wpływowe warstwy nieruchomych.
Ta moc chroni cię zawsze tak samo, niezależnie od tego, jak potężne lub mało znaczące jest zagrożenie. Powinnaś wiedzieć, jak wielkie masz szczęście; górotwory często poznają swoją prawdziwą naturę, zabijając członka rodziny albo któregoś z przyjaciół. W końcu to ci, których kochamy, najbardziej nas krzywdzą.
Najmłodsza Damaya budzi we własnej rodzinie tak zabobonny strach, że kiedy ktoś po nią przyjeżdża jest pewna, że oto pojawia się kupiec dziecięcych niewolników. Czuje, że matka ją nie kocha i kłamie w żywe oczy, kiedy Schaffa, bo tak na imię tajemniczemu człowiekowi, pyta o podstawowe rzeczy i dobra dla córki, których ona nie posiada. Tak bardzo potrzebuje miłości, że pomimo ogromnego strachu przed łowcą niewolników, wystarczy jeden jego uśmiech, ciepłe słowa i wyciągnięcie ręki, iż dziewczynka zaczyna pałać do niego zaufaniem. Najlepsze w tej historii jest to, że Damaja nie ma pojęcia co jej jest, myśli, że po prostu zasłużyła na brak miłości matki. Czy ktokolwiek na to zasłużył? Czy posiadanie niezrozumiałej mocy jest powodem do piętnowania i próby zabójstwa dziecka, które nie ma nawet pojęcia czym zawiniło?
- Wyrażaj się! W Fulcrum byłaś taka ułożona. Co się z tobą stało?
- Poznałam ciebie. 
Kolejną bohaterką jest Sjenit. Czteropierścienniczka, Cesarski górotwór. Wpojono jej, że posłuszeństwo jest najwyższą cnotą. Wszystko o co ją poproszą, wykona. Czy to ze strachu, czy to z przekonania, że po prostu tak powinna zrobić. Nie ważne, czy jest to usunięcie rafy koralowej z dna portu pewnej nadmorskiej wspólnoty czy nakaz rozmnażania się z innym górotworem - Alabastrem. Jej historia jest odrobinę bardziej radosna i optymistyczna niż Damayi. A to za sprawą humoru i ironii Sjen oraz szalonego podejścia do życia przez jej towarzysza. Większość jej historii to droga do nadmorskiej wspólnoty. Sjenit poznaje wtedy tajniki swojej mocy oraz mroczne historie społeczeństwa górotworów. Razem z nią będziemy mogli odkryć kulisy tej organizacji i lepiej zapoznać się z historią Bezruchu. Taka lekcja historii, geografii i biologii, podana w ironicznie - sarkastyczny sposób. Super, nie?
Jeśli czyni nas lepszym, jest darem. Jeśli pozwalamy, żeby nas zniszczyło, jest przekleństwem. To my o tym decydujemy - nie instruktorzy, Stróże ani nikt inny.
Ostatnia z głównych bohaterek to Essun. Dojrzała kobieta, żona, matka dwójki dzieci, spełniająca się jako nauczycielka. Jej historia rozpoczyna się w momencie, kiedy klęczy na podłodze wpatrując się w zwłoki syna i nie przyjmując tego do wiadomości. Syna, który został zabity przez jej męża. Bez swojej starszej córki przez niego porwanej. Z letargu wyrywa ją dopiero lekarz, który przyszedł po zwłoki i potrzeba ucieczki. Nastała piąta pora roku. Sezon, w którym wszystko umiera, taki mini koniec świata. Wbrew pozorom ludziom udaje się przeżyć. We wspólnotach i to jedynie jeśli są dobrze przygotowani, a epicentrum trzęsienia nie pojawi się akurat w ich wiosce lub nie wybuchnie obok żaden wulkan. Albo gdy nie zniszczą ich kwaśne deszcze. Lub nie uduszą się przez zatrute gazami powietrze. Ale tak poza tym to niewiele im zagraża. No chyba, że dołożyć do tego wszystkiego bycie górotworem, gorącą jak lawa chęć zemsty na swoim mężu i podróżowanie w towarzystwie chłopczyka i dziwnej bez wspólnotowej kobiety, która wydaje się wiedzieć wszystko i być zainteresowaną wszystkim. Wtedy zaczynają się schody. Ale idziesz z Essun dalej. Bo pomimo, że wiesz, że zabijanie jest złe, również pragniesz sprawiedliwości i... zemsty.

Ogromną zaletą książki jest na pewno narracja. Trudna, czyta się przez nią o wiele dłużej, ale to ona buduje klimat, sprawia, że wszystkie wydarzenia nabierają dodatkowego smaczku. Co dziwne, ale muszę przyznać, że brak wątków miłosnych również jest dobrym zabiegiem, ponieważ nie odwraca naszej uwagi od głównych, już wystarczająco pogmatwanych wątków. Konstrukcja rozdziałów jest inna, nietypowa. Prawie każdy rozdział podzielony jest na dwie części, dłuższa to część właściwa - tam toczy się historia. W o wiele krótszej drugiej części znajdują się cytaty z literatury Bezruchu, które dopełniają i komentują rozdział. Z to również wielki plus.
Są chwile, kiedy wszystko się zmienia.
Podsumowując, intrygująca, bardzo mroczna powieść idealna na dłuższą chwilę wolnego czasu, przyda się, bo kiedy zaczniemy, na prawdę ciężko się będzie oderwać, a im głębiej w książkę, tym bardziej nie będziemy zwracać uwagi na świat zewnętrzny.

Ocena: 9,1/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz